The winning entry has been announced in this pair.There were 20 entries submitted in this pair during the submission phase, 7 of which were selected by peers to advance to the finals round. The winning entry was determined based on finals round voting by peers.Competition in this pair is now closed. |
Kto cisnął tym pierwszym fatalnym pomidorem, który wzniecił rewolucję La Tomatina? Tak naprawdę nikt nie wie. Może to był protest antyfrankistowski, a może po prostu parada uliczna wymknęła się spod kontroli. Według najbardziej popularnej wersji historii tej imprezy, w 1945 roku podczas festiwalu Los Gigantes (parady gigantycznych kukieł z paper-mâché) miejscowi postanowili zainscenizować bójkę, aby zwrócić na siebie trochę uwagi. Natrafił im się w pobliżu wózek warzywny, więc zaczęli rzucać dojrzałymi pomidorami. Wydarzenie wciągnęło przypadkowych gapiów i przerodziło się w masywną, bezładną bitwę na pomidory. Jej prowodyrzy musieli zrekompensować straty sprzedawcom warzyw, lecz nie powstrzymało to kolejnych bójek pomidorowych – oraz narodzin nowej tradycji. Bojąc się niekontrolowanej eskalacji konfliktu, władze w latach 1950-tych uchwaliły, następnie złagodziły i ponownie przywróciły szereg zakazów. W roku 1951 miejscowi mieszkańcy, którzy przeciwstawili się tym przepisom, wylądowali w więzieniu, dopóki oburzenie opinii publicznej nie doprowadziło do ich uwolnienia. Najsłynniejszą zniewagą dla antypomidorowych przepisów został – odprawiony w 1957 roku przez orędowników zabawy – symboliczny pogrzeb pomidora, z trumną i orszakiem żałobnym. Po roku 1957 lokalne władze postanowiły pójść z duchem czasu, określiły kilka reguł i w pełni zaakceptowały tę zwariowaną tradycję. Główną atrakcją programu są pomidory, lecz ostateczną konfrontację poprzedza cały tydzień zabaw. Są to obchody patronów gminy Buñol, Marii Dziewicy i św. Louisa Bertranda, z paradami ulicznymi, muzyką i fajerwerkami w radosnym hiszpańskim stylu. Aby dać uczestnikom siły do nieuchronnie zbliżającej się bijatyki, w przeddzień bitwy serwowana jest gigantyczna paella – pokazowa walencka potrawa z ryżu, owoców morza, szafranu oraz oliwy z oliwek. Dziś w tym dzikim festiwalu zaprowadzono nieco porządku. Organizatorzy posunęli się nawet do hodowania specjalnej, niesmacznej odmiany pomidorów, wyłącznie na potrzeby tej dorocznej imprezy. Zabawa zaczyna się około godziny 10 rano od wspinania się na wyścigi do szynki zatwierdzonej na szczycie śliskiego słupa. Gapie polewają wspinaczy wodą, śpiewają i tańczą na ulicach. Gdy dzwon kościelny wybija południe, do miasta wtaczają się ciężarówki wyładowane pomidorami, a skandowanie „To-ma-te, to-ma-te!” sięga zenitu. Wystrzał z armatki wodnej sygnalizuje teraz początek głównej atrakcji. Jest zielonym światłem do masowego ataku na współuczestników zabawy za pomocą miotanych i miażdżonych pomidorów. Nieważne, jaką zastosujesz strategię – ostrzał dalekosiężny, podstępne ciosy w plecy, a może podkręcone rzuty na średni dystans – pod koniec bitwy będziesz wyglądać (i czuć się) całkiem inaczej. Po upływie prawie godziny grenadierzy, ociekający sokiem pomidorowym, kąpią się w morzu rozciapanej salsy ulicznej, w której trudno znaleźć coś przypominającego pomidor. Drugi wystrzał z armatki oznajmia koniec bitwy. | Entry #19441 — Discuss 0 — Variant: Not specified Winner
|
Kto rzucił owym pierwszym, pamiętnym pomidorem, który rozpoczął rewolucyjną La Tomatinę? Tak naprawdę nie wie tego nikt. Może była to jakaś antyfrankistowska rebelia albo karnawał, który wymknął się spod kontroli. Według najpopularniejszej wersji całej tej historii, podczas festiwalu Los Gigantes (parady ogromnych papierowych kukieł) w 1945 roku miejscowi próbowali wszcząć jakąś drakę, ot, dla przyciągnięcia uwagi. Natknęli się na stojący nieopodal wóz z warzywami i zaczęli z impetem rzucać dojrzałymi pomidorami. Zostali w to wciągnięci Bogu ducha winni przechodnie, i cała akcja zamieniła się w masową jatkę z fruwającymi owocami. Prowokatorzy musieli zwrócić koszty sprzedawcom pomidorów, ale nie powstrzymało to kolejnych bijatyk na pomidory – i narodzin nowej tradycji. Obawiając się narastającego niezdyscyplinowania, w latach piećdziesiątych władze uchwaliły, złagodziły, po czym znowu wdrożyły serię zakazów. W 1951 roku miejscowi którzy naruszali te prawa byli karani aresztem do momentu, gdy publicznymi protestami nawoływano do ich wypuszczenia. Najbardziej bezczelny akt przeciwko pomidorowym zakazom miał miejsce w 1957 roku, kiedy to zwolennicy nowego zwyczaju urządzili prześmiewczy pogrzeb pomidora, włącznie z trumną i procesją. Po 1957 roku władze postanowiły stawić czoła wyzwaniu, ustaliły kilka zasad i pogodziły się z odjazdową tradycją. Choć to pomidory stanowią centralny punkt programu, kulminacja imprezy poprzedzona jest tygodniowymi uroczystościami. W typowo hiszpański, radosny sposób, z ulicznymi pochodami, muzyką i sztucznymi ogniami obchodzone są dni świętych patronów miasteczka Buñol – Najświętszej Marii Panny i św. Ludwika Bertrand. Aby wszyscy mogli nabrać sił przed zbliżającym się pojedynkiem, w przeddzień bitwy serwowana jest imponujących rozmiarów paella – stanowiące wizytówkę Walencji kultowe danie z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. Obecnie ten pełen niepohamowania festiwal został częściowo ujęty w karby porządku. Organizatorzy posunęli się nawet do uprawiania specjalnej odmiany niezbyt smacznych pomidorów, tylko i wyłącznie na potrzeby corocznej imprezy. Obchody ruszają o 10 rano, kiedy uczestnicy rozpoczynają wyścig po szynkę umocowaną na szczycie śliskiego masztu. Widzowie polewają gramolących się konkursowiczów wodą, śpiewając przy tym i tańcząc na ulicy. Kiedy dzwony kościelne wybijają południe, do miasteczka wjeżdżają załadowane pomidorami ciężarówki, a okrzyki “To-ma-te!, to-ma-te!” sięgają zenitu. Wówczas kanonadą z armatki wodnej inauguruje się główne wydarzenia, dając w ten sposób zielone światło do miażdżenia pomidorów i rzucania nimi w ramach regularnej nawalanki przeciwko innym uczestnikom. Zamaszysty, dalekosiężny obstrzał, zabójcze, trafiające bez pudła celowanie z bliska lub też półkoliste rzuty ze średniej odległości. Bez względu na to, jakiej użyjesz techniki, kiedy będzie po wszystkim, będziesz wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej. Blisko godzinę później, umoczeni w pomidorach strzelcy mogą się już tylko taplać w morzu zalewającego ulicę rozmiękłego sosu, w którym ciężko znaleźć jeszcze cokolwiek przypominającego pomidora. Drugi wystrzał z działka sygnalizuje koniec bitwy. | Entry #21446 — Discuss 0 — Variant: Not specified Finalist
|
Nie wiadomo dokładnie, kto tak naprawdę rzucił tego pierwszego pomidora, który rozpoczął rewolucję pod nazwą La Tomatina. Mógł to być jeden z rebeliantów walczących z reżimem generała Franco lub uczestnik karnawału, który wymknął się nieco spod kontroli. Według najpopularniejszej wersji wszystko zaczęło się w 1945 roku podczas festiwalu Los Gigantes (parady ogromnych figur z masy papierowej). Lokalni mieszkańcy postanowili rozpocząć zamieszki, żeby zwrócić na siebie uwagę. Gdy natknęli się na wóz z dojrzałymi pomidorami, zaczęli nimi rzucać. W pomidorową demonstrację wciągnięci zostali postronni gapie, a wkrótce potem całość przemieniła się w bitwę pełną latających wszędzie czerwonych pocisków. Pomysłodawcy musieli później zrekompensować koszt pomidorów ich właścicielom, ale nie zapobiegło to ani kolejnym pomidorowym potyczkom, ani narodzinom nowej tradycji. W latach 50., w obawie przed eskalacją sytuacji, władze kolejno wprowadzały, znosiły i przywracały zakaz pomidorowych walk. W 1951 roku lokalni mieszkańcy, którzy złamali jeden z takich przepisów, trafili do więzienia, gdzie przebywali do momentu, w którym oburzona opinia publiczna nie wymusiła ich wypuszczenia. Najbardziej spektakularny protest przeciwko zakazowi pomidorowych bitew miał miejsce w 1957 roku, gdy ich zwolennicy zorganizowali pomidorowy pogrzeb, na którym nie zabrakło trumny ani konduktu pogrzebowego. Po 1957 roku lokalne władze zdecydowały się iść za głosem ludu – wprowadzono kilka zasad i przywrócono tę szaloną tradycję do łask. Choć w festiwalu główną rolę odgrywają pomidory, przed wielkim finałem jest jeszcze tygodniowa feta. W tym czasie odbywają się typowo hiszpańskie, pełne radości uliczne parady, koncerty i pokazy fajerwerków – wszystko na cześć patronów hiszpańskiego miasta Buñol, czyli Matki Bożej i św. Ludwika Bertranda. Dla dodania sił na dzień przed bitwą podawana jest gigantyczna paella, czyli pochodzące z Walencji legendarne danie z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy. Dziś ten niezwykły festiwal cechuje znacznie większy porządek. Do tego stopnia, że organizatorzy hodują specjalną odmianę niejadalnych pomidorów wyłącznie na tę okazję. Świętowanie zaczyna się około 10 rano, gdy uczestnicy bitwy ścigają się, aby wspiąć się na śliski słup i zdobyć szynkę znajdującą się na szczycie. W tym czasie tłum widzów polewa śmiałków wodą, śpiewa i tańczy na ulicach. Gdy dzwon kościelny wybije południe, do miasta wjeżdżają ciężarówki pełne pomidorów, którym akompaniuje skandowanie „To-ma-te, to-ma-te!” (po-mi-do-ry, po-mi-do-ry!). Główną atrakcję festiwalu rozpoczyna wystrzał z armatki wodnej, która oznacza, że można już bez opamiętania rozgniatać pomidory i rzucać nimi w innych uczestników. Stosuje się różne techniki – rzuty z daleka, ataki na średnim dystansie czy własnoręczne rozgniatanie czerwonej amunicji na kimś innym. Niezależnie od tego, na co się zdecydujemy, gdy bitwa dobiegnie końca, będziemy wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej. Prawie godzinę później uczestnicy, pokryci pomidorami od stóp do głów, bawią się w morzu keczupu, w którym trudno będzie znaleźć cokolwiek choć trochę przypominające jeszcze samego pomidora. Drugi wystrzał z armatki wodnej sygnalizuje koniec bitwy. | Entry #15655 — Discuss 0 — Variant: Not specified Finalist
|
Z czyjej ręki poleciał pierwszy i tak brzemienny w skutki pomidor, który zapoczątkował obchody święta La Tomatina? Prawda jest taka, że nie wiadomo. Możliwe, że rzucił go ktoś sprzeciwiający się rządom generała Franco, a może uczestnik świątecznego pochodu, który przesadził w zabawie. Najbardziej popularna wersja tej historii głosi, że podczas pochodu wielkich figur z papier-mâché (hiszp. Gigantes) w roku 1945 kilku miejscowych koniecznie chciało wszcząć bójkę, aby zwrócić na siebie uwagę. Przypadkowo natknęli się na wózek do przewożenia warzyw i zaczęli ciskać dojrzałymi pomidorami. Z każdym rzutem zwiększała się ilość niewinnych gapiów zaangażowanych w sytuację, a wkrótce całe zajście przerodziło się w wielką bitwę na latające owoce. Awanturnicy musieli zapłacić za pomidory, ale taka kara nie zdołała powstrzymać kolejnych bitew ani zapobiec narodzinom nowej tradycji. W latach 50. XX wieku, w obawie przed powtórkami takich ekscesów, lokalne władze ustanawiały zakazy, które następnie były uchylane i przywracane. W 1951 roku mieszkańcy miejscowości, którzy sprzeciwili się prawu, zostali wtrąceni do więzienia, a do ich uwolnienia doprowadziły dopiero publiczne protesty. Najbardziej znany akt wystąpienia przeciwko zakazom miał miejsce w 1957 roku i był to przygotowany przez zwolenników pomidorowych wojen pogrzeb pomidora z trumną i procesją. Po roku 1957 lokalne władze uległy naciskom opinii publicznej. Urzędnicy ustanowili kilka zasad i miasto oficjalnie przyjęło tę szaloną tradycję. Kulminacyjny moment świąt, czyli bitwę na pomidory, poprzedza cały tydzień imprez. Są to obchody ku czci świętych patronów miasta Buñol — Maryi Dziewicy i św. Ludwika Bertranda — odbywające się przy akompaniamencie wesołej muzyki, z pochodami i fajerwerkami w pełnym radości hiszpańskim stylu. Ostatniego wieczoru przed bitwą każdy, kto planuje wziąć w niej udział, może się posilić, jedząc przygotowywaną w ogromnych ilościach paellę — symboliczne dla regionu Walencji danie z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. Współcześnie przebieg bitwy reguluje tylko kilka zasad porządkowych i nie obowiązują żadne inne ograniczenia. Przygotowania do tego corocznego wydarzenia obejmują nawet uprawę specjalnej odmiany niesmacznych pomidorów. W dniu bitwy impreza zaczyna się o 10 rano od prób zdjęcia szynki ze szczytu śliskiego słupa. Wspinający się na słup śmiałkowie nie mają łatwego zadania, ponieważ tłum gapiów polewa ich wodą z węży, śpiewając przy tym i tańcząc. Gdy kościelny dzwon wybije południe, do miasta wjeżdżają ciężarówki pełne pomidorów, czemu towarzyszą coraz głośniejsze okrzyki „To-ma-te, to-ma-te!”. Następnie wystrzał z armatki wodnej ogłasza rozpoczęcie bitwy, która stanowi cel i zwieńczenie wszystkich przygotowań. Od tego momentu można już miażdżyć pomidory i rzucać nimi w innych uczestników na wszelkie możliwe sposoby: rzuty zamachowe na odległość, bezpośrednie ataki z bliska i rzuty po łuku ze średniego dystansu. Na długo zanim zabraknie amunicji każdy, kto weźmie udział w tym wydarzeniu, będzie wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej i to niezależnie od techniki rzucania. Niemal godzinę później, gdy nie można znaleźć już niczego, co kształtem przypomina pomidora, przemoczonym sokiem uczestnikom pozostaje tylko zabawa w morzu salsy z mięsistych owoców. Drugi wystrzał z armatki oznajmia koniec bitwy. | Entry #21352 — Discuss 0 — Variant: Not specified Finalist
|
Kto rzucił tym pierwszym znamiennym pomidorem, rozpętując pomidorową rewolucję znaną jako La Tomatina? Jak było naprawdę, tego nie wie nikt. Może był to wyraz buntu przeciwko gen. Francisco Franco, albo zabawa karnawałowa, która wymknęła się spod kontroli. Według najpopularniejszej wersji tej historii w 1945 r., podczas festiwalu Los Gigantes (parady olbrzymich kukieł z masy papierowej) lokalni mieszkańcy, aby zwrócić na siebie uwagę, wpadli na pomysł wszczęcia awantury i napotkawszy pobliski wózek warzywny zaczęli ciskać dojrzałymi pomidorami. Kiedy do akcji włączyli się zgromadzeni obserwatorzy, zdarzenie przeistoczyło się w zaciekłą walkę na te owoce. Choć podżegacze zostali zmuszeni do zapłaty handlarzom, nie powstrzymało to kolejnych „bitew”… oraz narodzin nowej tradycji. W obawie przed niekontrolowanym nasileniem problemu w latach 50. XX w. władze wprowadziły, złagodziły a następnie przywróciły szereg zakazów. W 1951 r. lokalni mieszkańcy sprzeciwiający się tym rozporządzeniom zostali wtrąceni do więzienia, skąd wypuszczono ich dopiero pod naciskiem opinii publicznej. Najsłynniejszym przykładem zuchwałości przeciwników zakazu był zorganizowany w 1957 r. „pogrzeb” pomidora z udziałem procesji i trumną. Wkrótce po tym samorząd lokalny pogodził się z przegraną, wprowadził kilka zasad i zaakceptował tę osobliwą tradycję. Mimo że to pomidory znajdują się w centrum uwagi, ostateczną rozgrywkę poprzedzają jednotygodniowe uroczystości ku czci patronów miasta Buñol – Dziewicy Maryi i św. Ludwika Bertranda – okraszone paradami, muzyką i fajerwerkami w radosnym hiszpańskim stylu. Aby wzmocnić uczestników przed nadciągającą bitwą, w przeddzień imprezy podawana jest wyśmienita paella – kultowe walencyjskie danie z ryżem, owocami morza, szafranem i oliwą z oliwek. Ten opierający się jakiejkolwiek formie kontroli festiwal obecnie przejawia pewną dozę uporządkowania. Organizatorzy wyhodowali nawet – specjalnie na potrzeby tego corocznego wydarzenia – odmianę niejadalnych pomidorów. Uroczystości rozpoczynają się około godziny 10 rano wyścigiem o umocowaną na czubku natłuszczonego słupa szynkę, podczas którego uczestnicy oblewani są wodą przez śpiewających i tańczących na ulicach widzów. Kiedy kościelny dzwon wybija południe, do miasta wtaczają się wyładowane po brzegi ciężarówki z pomidorami, a głośność skandowanego „To-ma-te, to-ma-te!” (hiszp. pomidor) osiąga punkt kulminacyjny. Główne wydarzenie rozpoczyna się wraz z wystrzałem armatki wodnej, który stanowi sygnał do rozpoczęcia zgniatania pomidorów i rzucania nimi co sił we współuczestników. Długi lob, bezpośrednia konfrontacja zakończona egzekucją, czy rzut „hakiem” z półdystansu – niezależnie od obranej techniki, po wszystkim będziesz wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej. Po upływie blisko godziny ociekającym pomidorowym sokiem uczestnikom imprezy pozostaje zabawa w morzu startej na miazgę ulicznej salsy, gdzie próżno szukać czegokolwiek przypominającego pomidora. Drugi wystrzał z armatki obwieszcza koniec bitwy. | Entry #21626 — Discuss 0 — Variant: Not specified Finalist
|
Kto pierwszy rzucił nieszczęsnym pomidorem, który rozpoczął bitwę La Tomatina? Nie wiadomo. Może był to bunt przeciwko rządom Franco, a może zabawa karnawałowa po prostu wymknęła się spod kontroli. Wedle najpopularniejszej historii, w 1945 roku podczas festiwalu Los Gigantes (parady ogromnych lalek z papier-mâché), miejscowi szukali okazji do wszczęcia awantury w celu zwrócenia na siebie uwagi. Natrafili na wózek z dojrzałymi pomidorami i zaczęli się nimi obrzucać. Przypadkowi gapie włączyli się do potyczki, która wkrótce przekształciła się w ogromną bitwę latających owoców. Prowokatorzy musieli zapłacić handlarzom za zniszczone warzywa, ale nie powstrzymało ich to od wywoływania kolejnych bitew na pomidory - tak narodziła się nowa tradycja. W obawie przed niekontrolowanym nasileniem tych walk, w latach pięćdziesiątych władze wcielały w życie, częściowo znosiły, po czym ponownie ustanawiały serie zakazów ich wszczynania. W roku 1951 mieszkańcy, którzy sprzeciwiali się tym obostrzeniom, zostali uwięzieni. Uwolniono ich dopiero po głośnych protestach opinii publicznej. Najbardziej znanym sprzeciwem wobec zakazów walk był symboliczny pogrzeb pomidora w 1957 roku. Towarzyszyła mu parada zwolenników wraz z konduktem pogrzebowym i trumną. Po 1957, lokalne władze postanowiły poddać się naciskom. Ustanowiono kilka przepisów i oficjalnie przyjęto tą dziwną tradycję. Chociaż pomidory są w niej najważniejsze, finałową walkę poprzedza tydzień świętowania. Są to uroczystości na cześć świętych patronów Buñol, Dziewicy Maryi oraz świętego Ludwika Bertranda. Utrzymane są one w duchu radosnej, hiszpańskiej tradycji, z ulicznymi paradami, muzyką i fajerwerkami. Aby nabrać sił przed naciągającą bitwą, na dzień przed przygotowuje się ogromną paellę. Promuje się w ten sposób tę tradycyjną potrawę z Walencji, składającą się z ryżu i owoców morza z dodatkiem szafranu i oliwy z oliwek. Dziś ten pełen nieskrępowanej swobody festiwal posiada swój ustalony porządek. Organizatorzy doszli już nawet do tego, że hodują specjalną odmianę niesmacznych pomidorów, przygotowanych tylko do tego corocznego wydarzenia. Zabawa zaczyna się około 10 rano, kiedy uczestnicy wspinają się na śliski słup, by zdjąć z jego szczytu kawał szynki. Pozostali, śpiewając i tańcząc, polewają wdrapujących się na słup wodą. Kiedy dzwony kościołów obwieszczają południe, ciężarówki wypełnione pomidorami wjeżdżają do miasta. Okrzyki: "To-ma-te, to-ma-te!" sięgają apogeum. Następnie, po wystrzale z armatki wodnej, zaczyna się właściwa bitwa. To zielone światło dla uczestników, którzy ciskają zgniecionymi pomidorami we wszystkich dookoła. Długodystansowcy ciskający pomidorami z daleka, bezpośredni, krótkodystansowi zamachowcy, czy atakujący ze średniej odległości z podkręconego pomidora. Jakiejkolwiek użyjecie techniki, przed końcem bitwy będziecie wyglądali (i czuli się) całkiem nietypowo. Niemal godzinę później, ociekający pomidorami bojownicy mogą bawić się w morzu grząskiej ulicznej salsy, gdzie próżno doszukiwać się ocalałego pomidora. Drugi wystrzał z armatki zwiastuje koniec bitwy. | Entry #17191 — Discuss 0 — Variant: Not specified Finalist
|
Czyja dłoń cisnęła pierwszym, pamiętnym pomidorem, znacząc narodziny rewolucji La Tomatina? Tego tak naprawdę nikt nie wie. Czy był to akt buntu przeciwko rządom Franco? Czy też może zabawa karnawałowa, która wymknęła się spod kontroli? Najpopularniejsza wersja głosi, że w roku 1945, w trakcie obchodów święta Los Gigantos (parady ogromnych, wykonanych z ligniny kukieł), grupka miejscowych zaplanowała rozróbę, aby zwrócić na siebie uwagę. Zgromadzili się na pobliskim wozie z warzywami, skąd następnie posypał się grad dojrzałych pomidorów. W awanturę zostali wciągnięci Bogu ducha winni gapie, aż rozpętała się potężna, pomidorowa bitwa. Inicjatorzy musieli, co prawda, pokryć straty poniesione przez sprzedawców pomidorów, jednak nie zapobiegło to kolejnym wojnom pomidorowym – ani narodzinom nowej tradycji. W obawie, że sytuacja stanie się całkiem nie do opanowania, w latach 50-tych XX wieku władze kolejno ustanowiły, złagodziły, a następnie ponownie wprowadziły serię zakazów. W 1951 roku mieszkańcy, którzy nie podporządkowali się nowym przepisom, trafili do więzienia, dopóki nie odezwały się głosy protestu żądające ich uwolnienia. Najsłynniejszy przypadek zuchwałego sprzeciwu wobec prawa miał miejsce w 1957 roku, kiedy to zwolennicy walk pomidorowych urządzili symboliczny pochówek pomidora z prawdziwą trumną i procesją żałobników. Po roku 1957 władze lokalne postanowiły pójść za ciosem, wprowadzając kilka przepisów i ostatecznie akceptując szaleńczy zwyczaj. Choć główną rolę odgrywają pomidory, jednak ten wielki finał poprzedzają trwające tydzień uroczystości. Są one poświęcone patronom miasteczka Buñol – Marii Dziewicy i świętemu Ludwikowi Bertrandowi – a towarzyszą im uliczne pochody, muzyka i pokazy sztucznych ogni utrzymane w charakterystycznym dla Hiszpanii, radosnym duchu. Jako wzmacniający eliksir, zagrzewający do zbliżającej się walki, w przeddzień bitwy podawana jest wyśmienita paella – sztandarowa potrawa Walencji, przyrządzana z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy. Dziś to zrodzone z chaosu święto nosi pewne znamiona uporządkowania. Organizatorzy hodują nawet szczególną odmianę niejadalnych pomidorów, przeznaczonych specjalnie na to coroczne wydarzenie. Około godziny 10 rano świętowanie zaczyna się od wyścigu uczestników po szynkę przymocowaną na szczycie posmarowanego tłuszczem pala. Widownia polewa uczestników wyścigu wodą z węża, a na ulicach trwają tańce i śpiewy. Kiedy kościelny dzwon wybija dwunastą w południe, do miasta powoli wtaczają się ciężarówki załadowane pomidorami, a głosy skandujące „To-ma-te, to-ma-te!” przybierają na sile. Następnie, wraz z wystrzałem armaty wodnej, rozpoczyna się główny punkt programu. Jest to zielone światło dla rozgniatania pomidorów i rzucania nimi w ramach gorliwych ataków wymierzonych przeciwko współuczestnikom. Specjalista w rzucie na odległość, bezbłędny snajper czy mistrz rzutów podkręconych na średnim dystansie – bez względu na wybór techniki możesz być pewien, że po zakończonej bitwie będziesz wyglądał (i czuł się) jak ktoś zupełnie inny. Po godzinie ociekający sosem pomidorowym bombardierzy brodzą w morzu salso-podobnego szlamu, w którym trudno wypatrzyć cokolwiek, co kształtem choćby przypomina pomidor. Drugi wystrzał armatni oznajmia koniec bitwy. | Entry #20552 — Discuss 0 — Variant: Not specified Finalist
|
Kto cisnął tym pierwszym pomidorem wielkiej wagi, który dał początek rewolucji La Tomatina? Prawdę mówiąc, nikt nie wie. Może było to podczas antyfrankistowskiego powstania albo podczas karnawału, który wymknął się spod kontroli. Zgodnie z najbardziej popularną wersją tej historii, w 1945 roku, w trakcie święta Los Gigantes (parada gigantycznych kukieł z papier mâché) miejscowi zamierzali zainscenizować bójkę, aby zwrócić na siebie trochę uwagi. Natknęli się na stojący w pobliżu wózek z warzywami i zaczęli rzucać dojrzałymi pomidorami. Wmieszani w to zostali niewinni przechodnie, aż w końcu burda rozrosła się w wielką walkę wszystkich z wszystkimi na fruwające warzywa. Sprawcy musieli zwrócić pieniądze sprzedawcom pomidorów, to jednak w niczym nie przeszkodziło nawrotowi pomidorowych bitew – ani narodzinom nowej tradycji. W obawie przed nieopanowanym rozrostem zjawiska władze podjęły kroki prawne, odpuściły, a potem w latach pięćdziesiątych znów wprowadziły serię zakazów. W 1951 roku miejscowi, którzy nie podporządkowali się prawu, byli więzieni, póki głośny protest opinii publicznej nie wymusił ich zwolnienia. Najsłynniejszego zuchwalstwa w obliczu pomidorowych zakazów dopuszczono się w 1957 roku, gdy zwolennicy zwyczaju urządzili prześmiewczy pogrzeb pomidora, podczas którego nie zabrakło ani trumny, ani procesji żałobników. Po 1957 roku miejscowe władze postanowiły ugiąć się przed naciskiem, ustaliły kilka reguł i poparły tę zwariowaną tradycję. Chociaż główną rolę odgrywają pomidory, do końcowego starcia prowadzi cały tydzień harców. W radosnym hiszpańskim stylu, pośród ulicznych parad, muzyki i pokazów sztucznych ogni, celebruje się świętych patronów Buñol, Matkę Bożą Niepokalaną i Ludwika Bertranda. Dla dodania sił przed nieuchronną bijatyką, w wigilię bitwy podaje się olbrzymią paellę i eksponuje w ten sposób sztandarowe walenckie danie z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy. Dziś to rozbuchane święto ma już swoją odrobinę ładu. Organizatorzy posunęli się tak daleko, że wyhodowali specjalną odmianę niejadalnego pomidora wyłącznie na to doroczne wydarzenie. Zabawa zaczyna się około dziesiątej rano, gdy uczestnicy na wyścigi starają się pochwycić szynkę umieszczoną na szczycie natłuszczonego słupa. Widzowie polewają wspinaczy wodą z węża, a w tym samym czasie na ulicach odbywają się śpiewy i tańce. Gdy dzwon na wieży kościelnej wybija południe, wtaczają się do miasteczka ciężarówki załadowane pomidorami, a skandowanie "To-ma-te, to-ma-te" osiąga crescendo. Potem, wraz z wystrzałem z armatki wodnej rozpoczyna się główne wydarzenie. To zielone światło do rozgniatania i ciskania pomidorów w natarciu na pozostałych uczestników – wszystkie chwyty są dozwolone. Podkręcane rzuty pomidorem z daleka, szarże z najbliższej odległości i haki z półdystansu. Jakąkolwiek technikę zastosować, zanim jest po wszystkim, każdy wygląda (i czuje się) całkiem inaczej. Blisko godzinę później oblepieni pomidorami bombardierzy zostają, by bawić się w morzu mazistej ulicznej salsy, w której trudno już znaleźć cokolwiek przypominającego pomidora. Drugi wystrzał z armatki stanowi sygnał do zakończenia bitwy. | Entry #20695 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Z czyjej ręki padł pierwszy, brzemienny w skutki pomidor, który zapoczątkował rewolucję La Tomatina? Tak naprawdę nie wie tego nikt. Być może było to antyfrankistowskie wystąpienie lub zabawa uliczna, która wymknęła się spod kontroli. Według najpopularniejszej z krążących wersji wydarzeń, w roku 1945, podczas festiwalu Los Gigantes (parada ogromnych kukieł z papier mâché) miejscowa ludność próbowała zwrócić na siebie uwagę, wszczynając awanturę. Tłum natknął się na stojący w pobliżu wóz handlarza jarzyn i zaczął ciskać dojrzałymi pomidorami. Zaangażowali się w to postronni obserwatorzy, po czym sytuacja przerodziła się w regularną bitwę na fruwające w powietrzu owoce. Jej inicjatorzy musieli zwrócić pieniądze handlarzom pomidorów, ale nie powstrzymało to ani kolejnych pomidorowych walk, ani narodzin nowej tradycji. W obawie przed nasileniem się tego rodzaju żywiołowych wystąpień w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku władze uchwaliły szereg zakazów, które następnie złagodziły, by później je przywrócić. W roku 1951 doszło do aresztowania lekceważących te prawa mieszkańców. Powszechne oburzenie doprowadziło jednak do ich zwolnienia. Najsłynniejsze i najbardziej zuchwałe złamanie pomidorowych zakazów miało miejsce w roku 1957, gdy zwolennicy tych zabaw zorganizowali widowiskowy pomidorowy pogrzeb z trumną i konduktem żałobnym. Po roku 1957 władze lokalne postanowiły ugiąć się pod presją opinii publicznej i po wprowadzeniu kilku zasad przystały na tę zwariowaną tradycję. Mimo iż najważniejszą rolę odgrywają w tej zabawie pomidory, kulminacyjna rozgrywka następuje dopiero po całym tygodniu świętowania. Uczestnicy fetują świętych patronów Buñol — Maryję Dziewicę i św. Ludwika Bertranda — podczas ulicznych parad z muzyką i sztucznymi ogniami. Wszystko to w pełnym radości, iście hiszpańskim stylu. Aby wszyscy nabrali sił przed nadchodzącą awanturą, w przeddzień bitwy serwowana jest imponujących rozmiarów paella, czyli popisowe walencjańskie danie z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. Obecnie w tym święcie swobody zaprowadzono nieco porządku. Organizatorzy zadbali nawet o wyhodowanie nietypowej, niesmacznej odmiany pomidorów specjalnie na tę coroczną imprezę. Zabawa rusza około godziny 10 rano i zaczyna się od wyścigu po szynkę umieszczoną na szczycie śliskiego namydlonego słupa. Gapie oblewają śmiałków wodą z węży, śpiewając przy tym i tańcząc na ulicach. Gdy dzwon kościelny wybije południe, do miasta wtaczają się ciężarówki pełne pomidorów, a głośność okrzyków „To-ma-te, to-ma-te!” osiąga apogeum. Właśnie wtedy wystrzał z armatki wodnej rozpoczyna clou programu. Jest to sygnał zezwalający na miażdżenie i ciskanie pomidorów w zmasowanym ataku na współbiesiadników. Rzucanie wysokim łukiem na odległość, zabójcze strzały z niewielkiego dystansu i podkręcone rzuty średniego zasięgu — niezależnie od obranej techniki, wygląd (i samopoczucie) uczestników zmieni się zupełnie zanim bitwa dobiegnie końca. Po niecałej godzinie przemoczonym pomidorowym sokiem bombardierom pozostaje już tylko zabawa w morzu papkowatej ulicznej salsy, z której trudno wyłowić coś, co przypominałoby jeszcze pomidora. Drugi wystrzał armatni sygnalizuje zakończenie bitwy. | Entry #21757 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto rzucił ten pierwszy, brzemienny w skutki pomidor, który rozpoczął rewolucję La Tomatina? Tak naprawdę nikt tego nie wie. Być może był to bunt przeciwko Franco, albo karnawał, który wymknął się spod kontroli. Według najpopularniejszej wersji tej opowieści, w roku 1945 podczas festiwalu Los Gigantes (parady olbrzymich lalek wykonanych z masy papierowej) miejscowi mieszkańcy zamierzali zainscenizować bijatykę, żeby zwrócić na siebie uwagę. Natrafili na stojący w pobliżu wózek z warzywami i zaczęli rzucać dojrzałymi pomidorami. Nieświadomi niczego świadkowie tej sceny włączyli się, aż przerodziła się ona w zażartą walkę wręcz wśród latających owoców. Sprawcy musieli zapłacić sprzedawcom pomidorów, ale nie powstrzymało to kolejnych walk na pomidory - i powstania nowej tradycji. Obawiając się wzrostu niepokojów, władze w latach pięćdziesiątych uchwaliły, złagodziły, a potem przywróciły szereg zakazów. W roku 1951 uwięziono naruszających ten przepis mieszkańców, i dopiero sprzeciw opinii publicznej doprowadził do ich uwolnienia. Najsłynniejszy zuchwały sprzeciw wobec pomidorowych zakazów miał miejsce w roku 1957, gdy sympatycy zorganizowali prześmiewczy pogrzeb pomidora, z prawdziwą trumną i orszakiem. Po roku 1957 lokalne władze postanowiły przyjąć cios, wydały nowe przepisy i zaakceptowały tę zwariowaną tradycję. Chociaż to pomidory są w centrum uwagi, ostateczną rozgrywką poprzedza tydzień świętowania. Jest to uroczystość patronów miasta Buñol, Matki Bożej i Św. Ludwika Bertranda, obchodzona w radosnym hiszpańskim stylu, z ulicznymi paradami, muzyką i fajerwerkami. Żeby uczestnicy nabrali siły przed zbliżającą się bójką, wieczorem w przeddzień bitwy podawana jest legendarna paella, kultowe dla regionu Walencji danie z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. Dzisiaj to nieskrępowane święto ma pewien porządek. Organizatorzy posunęli się tak daleko, że specjalną odmianę niesmacznych pomidorów uprawiają wyłącznie na to coroczne wydarzenie. Uroczystości rozpoczynają się koło dziesiątej przed południem, kiedy uczestnicy ścigają się, żeby złapać szynkę umocowaną na szczycie natłuszczonego słupa. Widzowie polewają wspinaczy wodą, śpiewając i tańcząc na ulicach. Kiedy dzwon kościelny oznajmi południe, do miasta wtaczają się ciężarówki z pomidorami, a skandowanie "To-ma-te, do-ma-te!" osiąga apogeum. Następnie uruchomienie armatki wodnej rozpoczyna główne wydarzenie. To zielone światło dla rozgniatania i miotania pomidorami w zmasowanych atakach na innych uczestników. Rzuty pomidorami wysokim łukiem na duże odległości, zabójcze ataki z bliska, średniodystansowe rzuty hakiem. Bez względu na technikę, kiedy zabawa się skończy, będziesz wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej. Prawie godzinę później ociekający pomidorami miotacze bawią się w morzu rozgniecionej ulicznej salsy, w którym pozostało niewiele, co przypomina pomidora. Drugi wystrzał z działka oznacza zakończenie bitwy. | Entry #20561 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Z czyjej ręki poszybował ten pierwszy, brzemienny w skutki pomidor, który dał początek rewolucji La Tomatina? Tego, tak naprawdę, nikt nie wie. Może był to przejaw buntu wobec rządów frankistowskich. A może karnawał zwyczajnie wymknął się spod kontroli. Według najbardziej popularnej wersji wydarzeń w trakcie festiwalu Los Gigantes w 1945 r. (parada kukieł-olbrzymów z papier-mâché) chcący ściągnąć na siebie uwagę miejscowi postanowili urządzić sobie nawalankę, a że akurat nawinął im się pod ręce wózek z warzywami, więc w ruch poszły dojrzałe pomidory. W starcie wciągnięto także niewinnych okolicznych gapiów, aż dopóty cała scena przerodziła się w kanonadę ciskanych w tę i we w tę owoców. Prowodyrom nakazano co prawda pokryć straty poniesione przez sprzedawców, nie powstrzymało to jednak nawrotu pomidorowych zmagań i narodzin nowej tradycji. W latach 50., w obawie przed bezładną eskalacją zajść, władze uchwalały, ograniczały, a potem na nowo wprowadzały całą serię zakazów. W roku 1951 łamiących owo prawo miejscowych zamknięto w celach do czasu aż zwrócenie im wolności wymusiła fala publicznych protestów. Najgłośniejszej obrazy antypomidorowych przepisów dopuszczono się w 1957 r., kiedy to zwolennicy zorganizowali pomidorowi parodię pogrzebu z trumną i procesją. Po roku 1957 lokalny samorząd sam zakasał rękawy i, wprowadziwszy kilka zasad bezpieczeństwa, włączył się do bitki zgodnie z nowym zwyczajem. Jakkolwiek pierwsze skrzypce należą właśnie do pomidorów, końcowy popis poprzedza tydzień różnych innych imprez. Odbywają się uroczystości ku czci patronów miasta Buñol — Najświętszej Maryi Panny i świętego Ludwika Bertranda — z ulicznymi paradami, muzyką i fajerwerkami na radosną hiszpańską modłę. Aby wzmocnić siły przed zbliżającą się bijatyką, w wieczór poprzedzający bitwę podawana jest osławiona paella, danie będące symbolem regionu Walencji, składające się z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. W dzisiejszych czasach dawniej nieskrępowanemu festiwalowi przywrócono odrobinę porządku. Organizatorzy posunęli się nawet do wyhodowania specjalnej odmianny niejadalnych pomidorów przeznaczonych tylko na tę doroczną imprezę. Zabawa rozpoczyna się około 10 rano, kiedy to uczestnicy ruszają do wyścigu o szynkę zamocowaną na wysmarowanym tłuszczem słupie. Tańczący i śpiewający na ulicach widzowie polewają wdrapujących się wodą z wężów strażackich. Kiedy dzwon kościelny wybija południe, do miasta przy akompaniamencie crescendo okrzyków: „To-ma-te, to-ma-te!” wtaczają się wyładowane pomidorami ciężarówki. Wtedy, wystrzałem z armaty wodnej, rozpoczyna się główna impreza. To zielone światło do tego, aby rozgniatając i puszczając w ruch pomidory przystąpić do zmasowanego natarcia na pozycje przeciwnika. Pomidorowy miotacz długodystansowy, atakujący z bliska skrytobójca, amator rzutów hakiem ze średniej odległości — jakakolwiek byłaby twoja technika, zanim impreza dobiegnie końca twój wygląd i samopoczucie przejdą radykalną zmianę. Niespełna godzinę później przesiąkniętym pomidorowym miąższem bombardierom pozostaje taplanina w przelewającym się ulicami morzu paćkowatej salsy. Drugi wystrzał z armaty to sygnał ogłaszający koniec bitwy. | Entry #21875 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto pierwszy rzucił pamiętnego pomidora, który zapoczątkował festiwal La Tomatina? Tego nikt nie wie. Być może było to w ramach protestu przeciw generałowi Franco, albo po prostu karnawałowa zabawa wymknęła się spod kontroli. Według najpopularniejszej wersji wszystko zaczęło się w 1945 roku, podczas festiwalu Los Gigantes (parada wielkich papierowych kukieł), gdy grupka miejscowych szukała zaczepki. Napatoczyli się oni na wózek z warzywami i zaczęli ciskać wokół świeżymi pomidorami. Przypadkowi gapie włączyli się do zabawy i wkrótce rozpętała się gigantyczna bitwa z latającymi warzywami w roli głównej. Inspiratorzy zajścia musieli zwrócić pieniądze sprzedawcom pomidorów, ale to nie powstrzymało wybuchu kolejnych starć – i tak narodziła się nowa tradycja. Bojąc się niekontrolowanej eskalacji, lokalne władze najpierw wprowadziły, następnie złagodziły i ponownie przywróciły szereg zakazów w latach 50-tych. W 1951 miejscowi, którzy naruszyli ”pomidorowe” prawo zostali ukarani aresztem, dopóki presja opinii publicznej nie doprowadziła do ich uwolnienia. Najsłynniejszy sprzeciw wobec tych zakazów odbył się w 1957 roku, gdy uczestnicy odprawili uroczysty pogrzeb pomidora, w komplecie z trumną i procesją żałobną. Po roku 1957 lokalne władze przestały iść pod prąd, ustaliły parę podstawowych zasad i poparły zwariowaną tradycję. Pomidorowa bitwa jest główną atrakcją, poprzedza ją tydzień świętowania. Jest to czas dla uczczenia patronów miasteczka Bunol, Maryi Dziewicy i Św. Luisa Bertranda; odbywają się parady, gra muzyka i strzelają fajerwerki na prawdziwie hiszpańską festynową modłę. By dać uczestnikom siłę w przeddzień starcia serwowana jest ogromna paella, tradycyjna potrawa z okolic Valencji, składająca się z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. W dzisiejszych czasach ta organiczna zabawa trzyma się pewnych reguł. Organizatorzy hodują nawet specjalną odmianę niejadalnych pomidorów, tylko na doroczną bitwę. Zabawa zaczyna się około 10tej rano, gdy uczestnicy wspinają się po wysmarowanym tłuszczem słupie by jak najszybciej ściągnąć kawał szynki zawieszony na szczycie. Tłum tańczy i śpiewa na ulicach i oblewa wspinaczy strumieniami wody. Gdy kościelny dzwon wybije południe, ciężarówki wyładowane pomidorami wjeżdżają do miasta, a chóralne okrzyki ”To-ma-te, to-ma-te!” sięgają szaleńczego crescendo. I wtedy wystrzał z armatki wodnej rozpoczyna zabawę. To oznacza zielone światło, i już można miażdżyć i ciskać pomidory w innych uczestników. Rzuty dalekosiężne, bezpośrednie trafienia z minimalnej odległości, pomidorowe loby o średnim zasięgu. Jakąkolwiek masz technikę, po całym zajściu będziesz wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej. Po blisko godzinie, pokryci resztkami pomidorów miotacze taplają się w morzu czerwonej mazi, ciężko już im znależć niezmiażdżonego pomidora. Ponowny wystrzał z armatki wodnej sygnalizuje koniec zabawy. | Entry #20402 — Discuss 0 — Variant: Not specified Rafal_W (X) United Kingdom
|
Kto rzucił pierwszym, brzemiennym w skutki pomidorem, od którego zaczęła się później cała rewolucja związana z La Tomatiną? Tak naprawdę, nie wiadomo. Być może było to w trakcie buntu przeciwko dyktaturze Franco lub zabawy karnawałowej, która wymknęła się spod kontroli. Zgodnie z najpopularniejszą wersją wydarzeń, wszystko zaczęło się podczas festiwalu Los Gigantes (pochodu z udziałem olbrzymich kukieł wykonanych z papier mâché) w 1945 roku, kiedy to miejscowi szukali byle pretekstu, żeby wszcząć jakąś burdę i w ten sposób przyciągnąć uwagę. Natknęli się na stojący w pobliżu wózek z warzywami i zaczęli obrzucać się nawzajem dojrzałymi pomidorami. W końcu i niewinni gapie wdali się w coś, co szybko przybrało formę potężnej bitwy na latające owoce. Mimo, że pomysłodawcy całej zabawy musieli zapłacić za straty poniesione przez handlarzy pomidorów, bynajmniej nie spowodowało to zaprzestania pomidorowych bijatyk – wręcz przeciwnie, narodziła się nowa tradycja. W latach pięćdziesiątych, w obawie przed niekontrolowanym rozwojem takiej rozrywki, władze najpierw wcieliły w życie, następnie złagodziły, po czym na nowo przywróciły serię zakazów. W 1951 roku, miejscowych, którzy przeciwstawili się prawu zamknięto w więzieniu do czasu, aż powszechne oburzenie nie wymogło na rządzących ich zwolnienia. Z największym tupetem pomidorowy zakaz został złamany w 1957 roku, kiedy to orędownicy La Tomatiny urządzili pogrzeb pomidora – była nawet trumna i kondukt żałobny. Po roku 1957 lokalne władze postanowiły ostatecznie przejść na ciemną stronę mocy – ustanowiły kilka zasad i przyjęły dziwaczną tradycję. Mimo że to pomidory są gwoździem programu, ostateczną rozgrywkę poprzedza cały tydzień zabawy. Mają miejsce obchody ku czci patronów miasteczka Buñol – Najświętszej Maryi Dziewicy oraz świętego Louisa Bertranda. Ulice wypełniają parady, muzyka i sztuczne ognie – wszystko w radosnym, hiszpańskim stylu. Aby można było zebrać siły przed nieuchronną bijatyką, w przeddzień walki serwowana jest imponujących rozmiarów paella – typowe walencjańskie danie złożone z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy. Dziś ten nieposkromiony festiwal ogranicza już pewien porządek. Organizatorzy posunęli się nawet do rozpoczęcia upraw specjalnej odmiany pomidorów, o niskich walorach smakowych, przeznaczonych tylko i wyłącznie na użytek dorocznego festiwalu. Świętowanie rozpoczyna się około godziny 10, kiedy to uczestnicy zabawy ścigają się, kto pierwszy dosięgnie szynki zawieszonej na śliskim słupie. Gdy kościelne dzwony wybiją południe, ciężarówki po brzegi zapakowane pomidorami wjeżdżają do miasta, w miarę jak skandowanie: „To-ma-te, to-ma-te!” osiąga swe apogeum. Wówczas, wraz z wystrzałem z armatki wodnej, rozpoczyna się główna impreza. To zielone światło, oznaczające, że można już zgniatać pomidory i rzucać nimi w zmasowanym ataku przypuszczonym na współuczestników. Jakąkolwiek przyjmiecie taktykę – pomidorowych, dalekosiężnych miotaczy, ostrzału z bliska, czy rzutów hakiem średniego zasięgu – zanim bitwa dobiegnie końca, będziecie wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej. Blisko godzinę później, przemoczeni pomidorowi zamachowcy mogą zażywać kąpieli w morzu rozciapanej ulicznej salsy, gdzie ciężko już znaleźć cokolwiek, co choć trochę przypominałoby pomidora. Drugi wystrzał z armatki sygnalizuje koniec bitwy. | Entry #21317 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto rzucił pamiętnym pomidorem, który zapoczątkował Rewolucję La Tomatina? W rzeczywistości nikt tego nie wie. Być może stało się w czasie buntu przeciwko generałowi Franco albo w czasie karnawału, który wymknął się spod kontroli. Według najbardziej znanej wersji tej opowieści, w czasie festiwalu Gigantów w 1945 roku (parada olbrzymich papierowych kukieł po ulicy), lokalni mieszkańcy mieli zamiar zrobić burdę, aby zwrócić na siebie uwagę. Natknąwszy się na znajdujący się w pobliżu wóz z warzywami, zaczęli obrzucać się dojrzałymi pomidorami. Niewinni świadkowie zdarzenia włączyli się do akcji, aż miejsce wydarzenia przerodziło się w olbrzymią bitwę latających owoców. Inicjatorzy zdarzenia musieli następnie zwrócić pieniądze sprzedawcom pomidorów lecz nie zapobiegło to ponownym i częściej organizowanym walkom na pomidory oraz narodzinom nowej tradycji. W obawie przed niekontrolowanym nasileniem wydarzeń, władze uchwaliły, złagodziły, a następnie przywróciły szereg zakazów w latach 50-tych. W 1951 roku lokalni mieszkańcy nie przestrzegający prawa trafili do więzienia, aż do momentu gdy opinia publiczna zażądała ich wypuszczenia. Najsłynniejszy sprzeciw przeciwko zakazowi ulicznych walk na pomidory odbył się w 1957 roku, gdy ich zwolennicy upozorowali pogrzeb pomidorów, którego dopełniały niesione trumny i idąca procesja. Po 1957 roku, lokalny rząd zdecydował zająć się tym zjawiskiem, wydał parę zarządzeń, po czym zaakceptował tą dziwaczną tradycję. Choć walki na pomidory stanowią centralne wydarzenie, to uroczystości trwają przez tydzień aż do finałowej rozgrywki. Są one obchodzone ku czci świętych patronów miejscowości Buñol , Dziewicy Marii oraz Świętego Ludwika Bertranda, poprzez parady, muzykę i fajerwerki, na radosną hiszpańską modłę. Aby nabrać siły na nadchodzące potyczki, w przeddzień serwowana jest wielka paella w postaci tradycyjnej dla Walencji potrawy z ryżu, owoców morza, szafranu i oleju z oliwek. W dzisiejszych czasach ten niekontrolowany festiwal nabrał pewnego porządku. Organizatorzy zaczęli nawet uprawiać specjalny rodzaj niejadalnych pomidorów wyłącznie dla jego celów. Uroczystości rozpoczynają się o 10:00 rano wyścigami po szynkę usytuowaną na lepiącym się od tłuszczu słupie. Obserwatorzy polewają zawodników wodą z węża, tańcząc i śpiewając na ulicach. A gdy kościelne dzwony wybijają południe, ciężarówki wypełnione pomidorami wtaczają się do miasta, przy coraz głośniejszym skandowaniu„"To-ma-te, to-ma-te!" Następnie, przy wystrzale z wodnej armaty, rozpoczyna się główne wydarzenie. To sygnał do miażdżenia i rzucania pomidorów atakując innych uczestników. Strzały z długiego dystansu, z krótkiego dystansu oraz ze średniego dystansu, niezależnie od techniki będziesz po nich wyglądać ( i czuć się) inaczej. Po niecałej godzinie, przemoczeni od pomidorów strzelcy taplają się w morzu gąbczastego sosu na ulicy, który niemal nie przypomina już pomidorów. Drugi wystrzał z armaty sygnalizuje koniec bitwy. | Entry #16720 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto pierwszy rzucił pamiętnym pomidorem, który rozpętał rewolucję, znaną dziś pod nazwą Tomatina? Tożsamość tej osoby, czy może osób, skrywają mroki historii. Może był to antyfrankistowski protest, a może jakiś karnawał wymknął się spod kontroli? Najpopularniejsza wersja tej historii głosi, że w 1945 r. podczas festiwalu Los Gigantes (parada olbrzymich figur z papier-mâché), lokalni mieszkańcy chcieli zwrócić na siebie uwagę wszczynając burdę. Nieopodal trasy parady natknęli się na wózek z warzywami i zaczęli rzucać dojrzałymi pomidorami. W utarczkę włączyli się przygodni gapie i po chwili w powietrzu było aż gęsto od warzyw. Prowokatorzy musieli pokryć straty sprzedawców pomidorów, nie zapobiegło to jednak kolejnym starciom i narodzinom nowej tradycji. W latach 50. XX w. władze obawiając się niekontrolowanej eskalacji wprowadzały, łagodziły to znów przywracały liczne zakazy. W 1951 r. aresztowano lokalnych mieszkańców, którzy nie podporządkowali się zakazowi, jednak wybuch powszechnego oburzenia doprowadził do ich zwolnienia. Najsłynniejsze wyzwanie zakazowi rzucono w 1957 r. Miłośnicy soczystych potyczek przeprowadzili wówczas udawany pogrzeb pomidora, włącznie z trumną i żałobną procesją. Po 1957 r. władze lokalne zdecydowały się pójść za ciosem, wyznaczyły kilka zasad i przyjęły ten szurnięty zwyczaj. O ile kluczowe miejsce zajmują naturalnie pomidory, to ostateczną „ustawkę“ poprzedza tygodniowa feta. Jest to święto na cześć patronów Buñol – Maryi Dziewicy i świętego Louisa Bertranda. Miasteczko przemierzają uliczne parady, wokół rozbrzmiewa muzyka, a wieczorami niebo rozświetlają iście hiszpańskie fajerwerki. By wszyscy mogli nabrać sił przed nadchodzącą burdą, w przeddzień bitwy podaje się olbrzymią paellę, czyli tradycyjną walencką potrawę z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. Współcześnie, to pełne pasji święto okiełznano regułami. Organizatorzy uprawiają nawet, specjalną odmianę niejadalnych pomidorów, wykorzystywaną wyłącznie podczas tego wydarzenia. Świętowanie rozpoczyna się około 10 rano od wyścigu po szynkę zawieszoną na natłuszczonym słupie. Widzowie polewają wdrapujących się na słup wodą, czemu towarzyszy śpiewanie i uliczne tańce. Gdy dzwon kościelny ogłosi południe do miasteczka wjeżdżają wyładowane pomidorami ciężarówki, a zgromadzone tłumy skandują: „To-ma-te, to-ma-te!“. Następnie wystrzał z armatki wodnej ogłasza rozpoczęcie bitwy. Sygnał ten, to „zielone światło“ dla zgniatania i rzucania pomidorami w bezwzględnej wojnie wszystkich przeciw wszystkim. W powietrzu robi się aż gęsto od pomidorów rzucanych najrozmaitszymi technikami. Niezależnie od tego jaką technikę rzutu preferujesz pewne jest jedno - nim święto dobiegnie końca będziesz wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej niż na początku. Amunicji starcza zazwyczaj na około godzinę, po jej wyczerpaniu pokryci pomidorową pulpą miotacze bawią się na spływających „keczupem“ ulicach dopóki drugi wystrzał nie oznajmi końca bitwy. | Entry #20761 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto rzucił ten pierwszy fatalny pomidor, który rozpoczął rewolucję La Tomatina? Tak naprawdę to nikt nie wie. Może to był bunt przeciwko Franco, lub też karnawałowe szaleństwo, które wymknęło się spod kontroli. Według najpopularniejszej wersji tej historii, w 1945 r. podczas festiwalu Los Gigantes (parada gigantycznych kukieł wykonancych z papier-mâché), miejscowych mieszkańców kusiło, aby zaaranżować scenę bójki i w ten sposób zwrócić nia siebie uwagę. Kiedy więc zauważyli stojący w pobliżu wózek z warzywami, rzucili się do ciskania dojrzałych pomidorów. Stojący dotychczas obojętnie tłum gapiów włączył się w awanturę, która przerodziła się w widowisko latających w powietrzu mas owoców. Inicjatorzy byli zmuszeni wynagrodzić szkody dostawcom pomidorów, ale to nie przeszkodziło powtórnym walkom z użyciem pomidorów i narodzinom nowej tradycji. W obawie, że nasilające się wydarzenia wymkną się spod kontroli, w 1950 r. władze uchwaliły, następnie złagodziły, po czym ponownie wprowadziły szereg zakazów. W 1951 r. przeciwni przepisom lokalni mieszkańcy zostali aresztowani, ale pod presją publicznego oburzenia zwolniono ich. Największą zniewagą wyrządzoną zakazom walk pomidorów był ironiczny niby-pogrzeb urządzony przez zwolenników walk w 1957 r., niosących trumnę w pogrzebowej procesji. Po 1957 r. lokalny samorząd postanowił zaprzestać toczyć walkę z wiatrakami, uchwalił kilka przepisów, i dołaczył do wariackiego rytuału. Choć pomidory są centralnym punktem uroczystości, ukoronowaniem tygodnia szaleństwa jest końcowe widowisko. To obchody patronów miasta Buñol, czyli święto Najświętszej Marii Panny i św. Ludwika Bertranda, z ulicznymi paradami, muzyką i fajerwerkami, odbywające się w beztroskiej i pełnej radości hiszpańskiej atmosferze. Dla wzmocnenia sił przed nadchodzącą walką, w wigilię bitwy podaje się słynną paellę, kultowe danie Walencji składające się z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. W dzisiejszych czasach ten nieskrępowany niczym Festiwal jest jednak do pewnego stopnia ujęty w karby. Organizatorzy poszli tak daleko, że kultywują specjalny rodzaj niesmacznych pomidorów, hodowanych wyłącznie na tę coroczną imprezę. Uroczystości zaczynają się około 10 rano, kiedy to uczestnicy wyścigu usiłują zerwać szynkę umocowaną na szczycie posmarowanego tłuszczem słupa. Śpiewając i tańcząc na ulicach, widzowie polewają wspinających się wodą. Gdy dzwon kościoła wybije południe, ciężarówki wypełnione pomidorami wjeżdżają do miasta, podczas gdy tłum jednocześnie skanduje „To -ma -te, to -ma- te!" („Po-mi-do-ry, po-mi-do-ry!”) a jego zgiełk dochodzi do szczytu. Wreszcie, po wystrzale z wodnej armaty, zaczyna się główna atrakcja imprezy. To sygnał do rozpoczęcia zaciekłych ataków polegających na miażdżeniu i rzucaniu pomidorów na przeciwnika, stosując rzuty na długi dystans, bezpośrednie zabójcze ataki i zakrzywione rzuty z haka średniego zasięgu. Bez względu na technikę, zanim walka się skończy, wszyscy będą wyglądać (i czuć się) zupełnie inaczej. Prawie godzinę później, bombardujący pomidorami znajdują się na ulicach, na których mogą kontunuować zabawę w morzu gąbczastej mazi przypominającej salsę, w której nie można znaleźć prawie nic, co by przypominało pomidory. Drugi wystrzał z armaty sygnalizuje koniec bitwy. | Entry #18047 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto rzucił tego pierwszego, brzemiennego w skutki pomidora, który dał początek rewolucji La Tomatina? Prawda jest taka, że nikt tego nie wie. Być może był to bunt antyfrancuski albo karnawał, który wymknął się spod kontroli. Według najbardziej popularnej wersji tej historii, podczas drugiego festiwalu Los Gigantes w 1945 roku (olbrzymiej parady pacynek wykonanych z papieru mache), miejscowi ludzie liczyli na zainscenizowanie burdy w celu zwrócenia na siebie odrobiny uwagi. Nieopodal, przypadkiem znaleźli furmankę z warzywami i zaczęli ciskać dojrzałymi pomidorami. Dopóki scena nie przerodziła się w ogromną bijatykę latających owoców, zaangażowani byli w to niewinni gapie. Prowodyrzy musieli spłacić handlarzy pomidorów, ale nie zapobiegło to powrotowi większej ilości bójek pomidorowych – i narodzenia się nowej tradycji. W obawie przed nasilaniem się nieposłuszeństwa, władze uchwaliły, złagodziły i wówczas przywróciły szereg zakazów w latach 1950-tych. W 1951 roku, lokalni ludzie, którzy przeciwstawiali się prawu zostali uwięzieni, aż do momentu sprzeciwu opinii publicznej podniesionego w celu ich uwolnienia. Najbardziej znana bezczelność w stosunku do pomidorowych zakazów miała miejsce w 1957 roku, kiedy to zwolennicy urządzili fikcyjny pogrzeb pomidorowy włącznie z trumną i procesją. Po 1957 roku, lokalny rząd postanowił dojść do siebie, wprowadził kilka zasad na właściwym miejscu, i zaakceptował głupkowatą tradycję. I chociaż to pomidory sa na centralnym miejscu, to tydzień uroczystości doprowadza do ostatecznej rozgrywki. Jest to celebracja świętych patronów z Bunol, Maryi Dziewicy i św. Louisa Bertranda, z paradami ulicznymi, muzyką, i sztucznymi ogniami w pełnym radości, iście hiszpańskim stylu. W celu wzmocnienia sił przed zbliżającą się chryją, w przeddzień bitwy podaje się imponującą paellę, reprezentującą symboliczną potrawę walecjańską z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. Dzisiaj, ten nieskrępowany festiwal ma pewną dozę ładu. Organizatorzy posunęli się do tego, że uprawiają specjalną odmianę niesmacznych pomidorów właśnie na to coroczne wydarzenie. Uroczystości rozpoczynają się około 10 rano, kiedy to uczestnicy ścigają się, aby chwycić szynkę przyrządzoną na wierzchu tłustego drąga. Gapie zlewają wodą tłoczących się ludzi podczas śpiewów i tańców na ulicach. Kiedy dzwony kościelne wybijają południe, ciężarówki wypełnione pomidorami wjeżdżają do miasta, podczas gdy skandowanie „Po-mi-dor, po-mi-dor!” osiąga crescendo. Wówczas, przy wystrzale z wodnej armaty, rozpoczyna się najważniejsze wydarzenie. To stanowi zielone światło dla miażdżenia i odpalania pomidorów w zmasowanych atakach przeciwko współuczestnikom. Długodystansowi rzucacze pomidorów, zabójcy z bliska i średniej odległości strzały z hakami. Niezależnie od twojej techniki, do czasu gdy następuje koniec, wyglądasz i (czujesz się) zupełnie inaczej. Niemal godzinę później, przemoknięci pomidorami zamachowcy pozostają, aby bawić się w morzu grząskiej, ulicznej salsy z niewielką możliwością znalezienia tego co przypomina pomidora. Drugi wystrzał z armaty sygnalizuje zakończenie bitwy. | Entry #21496 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto cisnął ten pierwszy proroczy pomidor, który rozpoczął rewolucję „La Tomatina”? Prawda jest taka, że nikt tego nie wie. Być może był to tylko bunt przeciwko generałowi Franco, albo jarmark, który wymknął się spod kontroli. Według najpopularniejszej wersji tej historii, podczas festiwalu Los Gigantes w 1945 roku (będącego paradą z ogromnymi kukłami z papier-mâché), miejscowi chcieli upozorować rozróbę, aby zwrócić na siebie uwagę. Spotkali się przy wozie z warzywami w pobliżu parady i zaczęli miotać dojrzałymi pomidorami. Postronni widzowie dołączali się do momentu, gdy awantura przeistoczyła się w ogromną bijatykę na fruwające owoce. Wichrzyciele musieli zapłacić sprzedawcom pomidorów, jednak to nie powstrzymało nawrotów dalszych bitw na pomidory – oraz narodzin nowej tradycji. Bojąc się eskalacji nieposłuszeństwa, władze zarządziły niewprowadzanie żadnych restrykcji a potem przywróciły szereg zakazów w latach 50. W roku 1951 miejscowi, którzy zignorowali prawo zostali wtrąceni do więzienia do czasu wybuchu społecznego oburzenia, które nawoływało do ich uwolnienia. Najpopularniejsza zuchwałość wobec pomidorowych zakazów miała miejsce w roku 1957, kiedy to zwolennicy zorganizowali udawany pogrzeb pomidora, z trumną i procesją. Po roku 1957, lokalne władze postanowiły stawić czoła niepowodzeniom, ustanowiły kilka zasad i zaakceptowały dziwaczną tradycję. Choć pomidory są gwoździem programu, to do ostatecznej rozgrywki prowadzi cały tydzień uroczystości. Obchodzone jest święto patronów: Buñol, Matki Boskiej oraz św. Ludwika Bertranda, z ulicznymi paradami, muzyką, fajerwerkami i hiszpańskimi odświętnymi strojami. W celu dodania sił do zbliżającej się bijatyki, w dniu poprzedzającym walkę serwowana jest wyśmienita potrawa z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek, czyli paella, będąca daniem pokazowym i ikoną Walencji. Obecnie ten nieokiełznany wcześniej festiwal jest do pewnego stopnia uporządkowany. Organizatorzy wyhodowali nawet odmianę niejadalnych pomidorów specjalnie na potrzeby dorocznej imprezy. Świętowanie rozpoczyna się około dziesiątej rano, kiedy to uczestnicy ścigają się, aby zdobyć szynkę zamocowaną na szczycie natłuszczonego słupa. Widzowie polewają biegaczy wodą z węży ogrodowych, śpiewając i tańcząc na ulicach. Kiedy kościelny dzwon wybija południe, furgonetki pełne pomidorów wtaczają się do miasta, podczas gdy śpiewy „To-ma-te, to-ma-te” (hiszp. po-mi-dor, po-mi-dor) sięgają apogeum. Wówczas, wraz z wystrzałem z armatki wodnej, rozpoczyna się główne wydarzenie. Jest to zielone światło dla miażdżenia pomidorów i rzucania nimi w zmasowanych atakach na współuczestników bitwy. Dalekosiężny pomidor górnolotny, zabójczy rzut z bliskiej odległości, czy średniego zasięgu rzut hakiem. Bez względu na technikę, gdy bitwa dobiegnie końca, będziesz wyglądać (i czuć się) zdecydowanie inaczej. Prawie godzinę później usmarowani pomidorami strzelcy mogą już tylko bawić się w morzu mazistej salsy pokrywającej ulice, w której trudno by znaleźć cokolwiek, co jeszcze przypominałoby pomidora. Drugi wystrzał armatni sygnalizuje koniec bitwy. | Entry #17201 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto rzucił tego pierwszego pamiętnego pomidora, który zaczął pomidorowy przewrót znany jako La Tomatina? Tak naprawdę, to nikt tego nie wie. Może to był protest przeciwko Franco lub ta część karnawału, która wydarła się spod kontroli. Najpopularniejszą wersją tej historii jest festiwal w Los Gigantes (parada ogromnych kukieł zrobionych z masy papierowej) w roku 1945, kiedy to mieszkańcy starali się upozorować bójkę, aby zwrócić na siebie uwagę. Natknęli się na wózek z warzywami i zaczęli rzucać dojrzałymi pomidorami. Niewinne osoby przechodzące tuż obok też zostały wciągnięte w tę bójkę i cała ta scena przeobraziła się w masowe obrzucanie się owocami. Ci, którzy to rozpoczęli musieli potem zwrócić koszty sprzedawcom pomidorów, ale nie przeszkodziło to następnym walkom pomidorowym - i powstaniu nowej tradycji. Obawiając się bezprawnej eskalacji, władze wprowadziły, a potem złagodziły, a potem znów wprowadziły serię zakazów w latach 50-tych. W 1951 roku mieszkańcy, którzy sprzeciwiali się zakazowi zostali uwięzieni, dopóki publika nie zaczęła się głośno domagać ich uwolnienia. Najsłynniejszy bezczelny akt przeciwko pomidorowym zakazom wydarzył się w 1957 roku, kiedy to zwolennicy zorganizowali szyderczy pogrzeb pomidorowy w którym obecna była i trumna i procesja. Po roku 1957, miejscowy rząd postanowił radzić sobie z niepowodzeniem inaczej, ustalił parę zasad i zaakceptował tę idiotyczną tradycję. Mimo, że pomidory grają główną rolę, cały tydzień obchodów prowadzi do samego gwoździa programu. Są to obchody świętego patrona Buñol, Maryja Dziewica i Św. Louis Bertrand, z ulicznymi paradami i fajerwerkami w prawdziwie hiszpańskim stylu. Aby nabrać sił przed nadchodzącą bitwą, ogromna paella jest podawana w przeddzień, a jest ona słynnym daniem z Walencji składającym się z ryżu, owoców morza, szafranu i oliwy z oliwek. W dzisiejszych czasach, ten niekontrolowany festiwal ma nieco porządku. Organizatorzy doprowadzili nawet to wynalazku specjalnej odmiany niesmacznego pomidora tylko do użycia na tym dorocznym festiwalu. Wszystko zaczyna się około godziny 10 rano, kiedy to uczestnicy ścigają się, aby złapać szynkę umocowaną na końcu wysokiego słupa, nasmarowanego tłuszczem. Inni śpiewają i tańczą na ulicach przyglądając się wyścigowi i oblewając ścigających się wodą. Kiedy dzwony kościelne wybijają południe, ciężarówki załadowane pomidorami wjeżdżają do miasta, podczas kiedy okrzyki "To-ma-te, to-ma-te" nasilają się. Wtedy właśnie, kiedy słuchać strzał armaty wodnej, zaczyna się gwóźdź programu. Jest on zielonym światłem na zgniatanie i ciskanie pomidorami w całościowym ataku przeciwko innym uczestnikom. Są miotający pomidorami na długi dystans, są też rzucający strzałem bezwzględnym oraz ci prezentujący rzuty hakowe w zakresie średnim. Niezależnie od techniki, po zakończeniu obchodów, każdy będzie miał wygląd (i samopoczucie) zupełnie inne. Po prawie godzinie, nasyceni pomidorami miotacze zostają na zabawy uliczne w sosie pomidorowym, gdzie już zostało bardzo niewiele z tego co kiedyś przypominało pomidora. Drugi strzał armatni sygnalizuje koniec bitwy. | Entry #19738 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|
Kto rzucił ten pierwszy fatalny pomidora, który rozpoczął rewolucję La Tomatina? W rzeczywistości jest to nikt nie wie. Może to był bunt przeciwko Franco, czy karnawał, które wymknęły się spod kontroli. Według najpopularniejszej wersji tej historii, na festiwalu w Los Gigantes (papier mache gigantyczna parada lalek) 1945, miejscowi patrzyli na scenę bójki trochę uwagi. Oni się na wózku warzyw i zaczął rzucać w pobliżu dojrzałe pomidory. Niewinnych gapiów zaangażował aż przerodził scena odbija się od masywnego latającego owoców. Inicjatorami musiał spłacić dostawców pomidorów, ale to nie powstrzymało nawrotom więcej pomidorów walk-i narodzinach nowej tradycji. W obawie o niesfornych eskalacji władze uchwalona, zrelaksowany, a następnie ponownie szereg zakazów w 1950 roku. W 1951 roku, miejscowi, którzy przeciwstawił prawo zostało uwięzionych aż publiczne oburzenie wezwał do ich uwolnienia.Najsłynniejszym czelność zakazów pomidorów się w 1957 roku, kiedy odbył się próbny zwolennicy pomidor pogrzebie wraz z trumny i procesji. Po 1957 roku samorząd postanowił toczyć z ciosów, ustawić kilka zasad w miejscu, i objął Pokręcony tradycję. Choć pomidory w centrum uwagi, tydzień uroczystości doprowadzić do ostatecznego pojedynku. To święto patronów Bunol w, Matki Boskiej i św Ludwika Bertranda, z ulicznymi paradami, muzyką i fajerwerkami w radosnym hiszpańskiej mody. Budować swoją siłę do bójki zbliżającym, epicka paella jest podawane na wigilię bitwy, Walencji zaprezentuje kultowego danie ryż, owoce morza, szafran i oliwę z oliwek. Dziś to nieskrępowana Festiwal ma pewną porządku. Organizatorzy poszli tak daleko, aby pielęgnować specjalną gamę niesmaczne pomidory tylko dla corocznej imprezy. Uroczystości inauguracją około 10 rano, kiedy uczestnicy wyścigu porwać szynki stałą szczycie tłuste słup. Wąż na Scramblers widzowie wodą podczas śpiewania i tańca na ulicach. Kiedy Dzwon wybija południe, ciężarowe zapakowane z pomidorami rolki do miasta, podczas gdy skandowanie "to-ma-te, do-MA-te!" osiągnąć crescendo. Następnie, z odpalania armaty wody, zaczyna głównym wydarzeniem. To zielone światło dla rozpoczęcia kruszenia i pomidory w atakach na wszystkie przeciwko innymi uczestnikami. Lobbers długodystansowych, pomidor zadany wprost zabójcy, i dalekiego zasięgu strzałów haka. Bez względu na technikę, zanim to się skończy, będzie wyglądać (i czuć) zupełnie inaczej. Prawie godzinę później, bombowce pomidory nasączone są pozostawione do gry w morzu squishy ulicy salsy z lewej przypominającym mały pomidor znaleźć.Drugi strzał armaty sygnalizuje koniec bitwy. | Entry #17768 — Discuss 0 — Variant: Not specified
|